|
FAScynujące forum
Forum dla rodziców, opiekunów i specjalistów zainteresowanych problematyką zaburzeń rozwojowych u dzieci i młodzieży
|
PYTANIE DO MARKA. |
Autor |
Wiadomość |
Marek
FASolek
Wiek: 53 Dołączył: 01 Paź 2007 Posty: 119 Skąd: okolice Katowic
|
Wysłany: 2007-12-11, 23:32
|
|
|
Małgorzata napisał/a: | Marek napisał/a: | Nie mam siły na głębsze przemyślenia toteż zabawa |
Wiesz, to jest bardzo dobry pomysł. Moje synapsy też już słabo przewodzą informacje gra |
Ojej, a czemu tak? Co z synapsami się stało? |
|
|
|
|
bolek
Rodzic???
Wiek: 62 Dołączył: 31 Paź 2007 Posty: 286 Skąd: Szwecja
|
Wysłany: 2007-12-12, 00:40
|
|
|
Nie wiem co Malgosia ma na mysli. Ale je czekam.
I mam czas... |
_________________ Kto powiedzial ze bedzie latwo?
Pozdrawiam
|
|
|
|
|
Małgorzata
Wiek: 62 Dołączyła: 09 Wrz 2007 Posty: 650 Skąd: Lędziny
|
|
|
|
|
Gość
|
Wysłany: 2007-12-18, 11:58
|
|
|
Przypominam sie Markowi. |
|
|
|
|
Marek
FASolek
Wiek: 53 Dołączył: 01 Paź 2007 Posty: 119 Skąd: okolice Katowic
|
Wysłany: 2007-12-18, 12:11
|
|
|
Ha! "kici, kici" :D Jestem, jestem ...
Muszę się jeszcze rozpakować po powrocie |
|
|
|
|
mirabella
Dołączyła: 08 Sty 2008 Posty: 3 Skąd: Mikołów
|
Wysłany: 2008-01-10, 01:29
|
|
|
Hej, tu Mirabella
Nie wiem, gdzie jest dostępny blog Marka? Marku nie wierzę, że jesteś FASolą z autyzmem. Może nie znam autyzmu, ale w FAS nie mogę uwierzyć - konstruujesz tak długie, zawile skonstruowane zdania, że mój Tomek na ich końcu nie pamiętałby początku. Wiem coś o zawiłych zdaniach - jestem prawnikiem
Chcę o Tobie wiedzieć więcej - Twoje istnienie jest nadzieją na dalszy rozwój dla mojego przybranego 17-letniego syna. Jeśli Ty masz jakieś uszkodzenie - to przepraszam ja Cię bardzo, ale co byś robił nie mając ograniczeń zdrowotnych? Opracował podróże kosmiczne?
daj namiar - jestem może za głupia, żeby znaleźć ten blog i doczytać.
pozdrawiam serdecznie, mam nadzieję, że z zębami lepiej
Mirabella |
|
|
|
|
bolek
Rodzic???
Wiek: 62 Dołączył: 31 Paź 2007 Posty: 286 Skąd: Szwecja
|
Wysłany: 2008-01-10, 09:34
|
|
|
Pomoge.
http://normartmark.blox.pl/html |
_________________ Kto powiedzial ze bedzie latwo?
Pozdrawiam
|
|
|
|
|
Marek
FASolek
Wiek: 53 Dołączył: 01 Paź 2007 Posty: 119 Skąd: okolice Katowic
|
Wysłany: 2008-01-17, 01:36
|
|
|
mirabella napisał/a: | Hej, tu Mirabella
Nie wiem, gdzie jest dostępny blog Marka? Marku nie wierzę, że jesteś FASolą z autyzmem. Może nie znam autyzmu, ale w FAS nie mogę uwierzyć - konstruujesz tak długie, zawile skonstruowane zdania, że mój Tomek na ich końcu nie pamiętałby początku. Wiem coś o zawiłych zdaniach - jestem prawnikiem
Chcę o Tobie wiedzieć więcej - Twoje istnienie jest nadzieją na dalszy rozwój dla mojego przybranego 17-letniego syna. Jeśli Ty masz jakieś uszkodzenie - to przepraszam ja Cię bardzo, ale co byś robił nie mając ograniczeń zdrowotnych? Opracował podróże kosmiczne?
daj namiar - jestem może za głupia, żeby znaleźć ten blog i doczytać.
pozdrawiam serdecznie, mam nadzieję, że z zębami lepiej
Mirabella |
A kto powiedział, że moje PISANE zdania pamiętam? Wyraźnie w blogu zaznaczyłem, że mam właśnie kłopot z pamiętaniem ich. Każdy wpis jest przygotowywany w dogodnych dla mnie warunkach (dlatego też niezbyt często piszę w blogu), no a poza tym ... Mamunia filolog klasyczny, także nie ma się co dziwić skoro od laaat musiałem od rana do wieczora uczyć się ŁADNIE pisać. Weszło w rutynę przy TAKIEJ Mamusi
Faktycznie - kim byłbym, gdybym nie urodził się z FAS? Z defektami wielu struktur mózgowych? Kim byłbym wtedy? Reeety, aż mnie ... doprawdy to zastanowiło
Mirabello, cały czas też powtarzam - Marek piszący, to nie ten, z którym przyszłoby Ci się spotkać i rozmawiać w rzeczywistości. Porozumiewam się pisemnie i to wychodzi mi doprawdy bardzo dobrze (nie mogę robić dłuższych przerw w pisaniu, bowiem następuje utrata tych moich fenomenalnych możliwości i - wierz mi - musiałbym uczyć się na nowo pisać łącznie z ponownym rozumieniem ortografii i całej polszczyzny. Niestety to jest warunek - muszę stale pisać, by utrzymać się na poziomie porozumiewawczym).
Proszę pamiętać, że jakakolwiek "ocena" - odbywa się w życiu rzeczywistym człowieka. Tam, gdzie żyje, porusza się, itp. Gdyby nie świat wirtualny - nigdy nie mielibyście możliwości poznać mojego wnętrza. NIGDY.
Piszesz Mirabello:
" ... konstruujesz tak długie, zawile skonstruowane zdania ... "
Może ujmę to tak: NIKT nie jest tak doskonały w układaniu puzzli, jak właśnie człowiek z autyzmem (z autyzmem wysoko funkcjonującym). Dla mnie układanie zdań, to nic innego jak puzzle Bardzo późno nauczyłem się pisać. Już się tego nie wstydzę. Do 20 roku życia nie potrafiłem jeszcze porządnie pisać - tak długimi zdaniami. Tak długimi. Mama jednak cały czas szlifowała, szlifowała, szlifowała, no i ... ot efekt
Dziś wróciłem, znów Już rozpakowany, ufff
Tak jak pisanie, tak też i podróże dobrze robią
Jesteś prawnikiem? Ooo, ja synuś polonistki, ciekawy jestem, co też Twój Syn "wykradł" z odbicia lustrzanego swojej Mamy (o tym również napomknąłem w moim blogu ---> wiem to dzięki mojej pamięciowej ściągawce. Człowiek pozbawiony umiejętności zapamiętywania - szuka wszelkich sposobów. To tak, jak człowiek, który jest bez nóg i nawet by wózka inwalidzkiego nie miał. Zapewne znalazłby jakiś swój sposób, by się przemieszczać, chociażby z jednego pokoju do innego, a nawet do łazienki i ... wskoczyć do wanny. Teraz są już udogodnienia - kabiny prysznicowe Tak też człowiek z problemami pamięciowymi ma udogodnienia - np. dyktafon, zapiski, które tworzą wręcz cały katalog pamięciowy. Coś w stylu fachowego, bibliotecznego katalogu. Człowiek z jakąkolwiek ułomnością dąży do SPOSOBÓW ułatwiających życie. Fakt, że nie każdy dąży do zadania sobie trudu, by sobie to życie ułatwić. Wygodniej żyć, gdy ktoś zadba o wszystko. Ja tego bardzo nie lubię. Jednak są sytuacje, z których doprawdy nie potrafię wybrnąć i sobie poradzić. Wtedy wyraźnie dają znać, że NIE MOGĘ. Denerwują mnie Ci, którzy uważają, że niepełnosprawny sobie poradzi ze wszystkim, zwłaszcza, gdy "oceniany jest" tylko ze strony życia wirtualnego ... Kto ma się ze mną ochotę spotkać w rzeczywistości? Pobyć parę dni? No kto? Jak dotąd - nie ma chętnych).
Pozdrawiam
Mirabello - w moim blogu znajdziesz skany Rezonansu Magnetycznego mojego mózgowia i rdzenia kręgowego (i innych badań). ONE NIE KŁAMIĄ I UKAZUJĄ ROZLEGŁE DEGENERACJE. |
|
|
|
|
Marek
FASolek
Wiek: 53 Dołączył: 01 Paź 2007 Posty: 119 Skąd: okolice Katowic
|
Wysłany: 2008-03-12, 22:35
|
|
|
Walczymy o ten mój mózg, walczymy bardzo - i zobaczymy, co z tego wszystkiego wyniknie. Encefalopatia się już nie cofnie, ALE ale ten mózg ROZUMIE i co prawda powoli przetwarza, lecz logicznie. Logicznie. Skoro tak jest, to trzeba "rozmasować" i wzmocnić te struktury, które kosztem czegoś innego przejęły zastępczo tą logikę i rozumienie. Jest sens i są chęci. Cieszy mnie fakt, że nie tylko moje chęci, ale i innych Bo jest nadzieja i jest wiara Najważniejsze w tym okazało się POROZUMIENIE pomiędzy mną a tymi, którzy wraz ze mną walczą. Nawet jeżeli zostanę niezrozumiany, to potrafimy sobie to wyjaśnić i przejść do porządku dziennego. Czasem Komuś wydaje się coś niedorzeczne w moim postępowaniu, ale po jakimś moim wyjaśnieniu - Ktoś wie, że tak "coś musi być" i dalej trwamy w zmaganiach. Przede wszystkim trwamy we wzajemnym zrozumieniu Wszystko jest na dobrej drodze
Jeszcze kiedyś będę jeżdzić na rowerze, zobaczycie eee, nie takim. TAKIM --->
Endorfin, dużo endorfin potrzeba, tych naturalnych które trzeba umiejętnie potrafić dawać i brać Wtedy nie ma mocnych - nawet moja pamięć powinna się poprawić I wszystko inne |
|
|
|
|
bolek
Rodzic???
Wiek: 62 Dołączył: 31 Paź 2007 Posty: 286 Skąd: Szwecja
|
Wysłany: 2008-04-05, 23:43
|
|
|
Czesc Marku.
Masz duzo racji. Ale wiekszosc Twoich stwierdzen i tez oparles na wlasnej osobie. Dzieki TOBIE DUZO ZROZUMIALEM. Ale jest tez reszta innych osob. Dziewczyna mojego syna...
Brak nam sil. Jest coraz gorzej.
I co robic. Tlumaczyc jej postepowanie choroba? Czy sie poddac i zrobic wszystko by sie usunela z naszego srodowiska? |
_________________ Kto powiedzial ze bedzie latwo?
Pozdrawiam
|
|
|
|
|
Marek
FASolek
Wiek: 53 Dołączył: 01 Paź 2007 Posty: 119 Skąd: okolice Katowic
|
Wysłany: 2008-04-06, 08:35
|
|
|
bolek napisał/a: | Czesc Marku.
Masz duzo racji. Ale wiekszosc Twoich stwierdzen i tez oparles na wlasnej osobie. Dzieki TOBIE DUZO ZROZUMIALEM. Ale jest tez reszta innych osob. Dziewczyna mojego syna...
Brak nam sil. Jest coraz gorzej.
I co robic. Tlumaczyc jej postepowanie choroba? Czy sie poddac i zrobic wszystko by sie usunela z naszego srodowiska? |
Witajcie, witaj Bolku
Tak, na własnej Osobie, na przykładzie moich przeżyć. Jednak pisząc o sobie - wymieniam wszystko to, z czym spotykają się i inne FASoki. Doprawdy nie jestem w niczym oryginalny.
Niestety utarło się, że wszystkie Osoby z FAS/FAE - wrzucane są do przysłowiowego "jednego worka" i nawet jeżeli taki człowiek nie spełnia tego, co podają doniesienia naukowe - społeczeństwo samo przykleja łatki. Jakąś łatkę, która nazywa się pijaństwem, czy łatkę o nazwie narkoman, nerwus, agresywny, itd. Takie łatki mogą człowiekowi bardzo zespsuć opinię, a i całe życie. Tym bardziej, że taką opinię wygłaszają sami nauczyciele, psycholodzy, lekarze (większość z nich). Nie poznają dobrze człowieka, ale siłą rzeczy dostosowują swe poglądy do tego, co naukowcy wypisali w swych bardzo sztywno, ogólnie podawanych sądach.
Zgadzam się, że większość FASolek, są trudnymi w środowisku z przyczyn wyżej wymienionych, ALE są i tacy, którzy są bardziej ułożeni niż nie jedna zdrowa jednostka. I na to właśnie - powinno również zwracać się uwagę.
Dziewczyna Twojego syna.
Czy tłumaczyć Jej postępowanie chrobą? Bolku, znów zrobię mały podział, dotyczący tych chorych. Większośść lubi zasłaniać się chorobą i wymuszać wręcz od społeczeństwa/otoczenia, by przy takim skakano i usługiwano. Z takich najnowszych obserwacji: Człowiek, który widzi tak jak ja (z bliska w małym polu widzenia coś tam widzi, na dal nic). Nie stara się w sobie wyuczyć technik samodzielnego radzenia sobie z podstawowymi czynnościami dnia codziennego, lecz wszędzie zabiera swą żonę, by ta robiła za Niego dosłownie wszystko. Smarowała masłem kromki chleba, wszystko podawała i wszystko wokół Niego robiła. Uważa, że skoro jest chory, to muszą inni usługiwać. Ten człowiek nie chce zdawać sobie sprawy z tego - ile czynności mógłby zrobić sam. Nie chce, bo jest Mu wygodnie z tym jak jest. Żona tego kogoś krzywdzi siebie i swojego męża. To się tyczy wszystkich chorych. Należy potrafić rozróżnić to, w jakich sytuacjach należy pomóc/wyręczyć, a w jakich powiedzieć: "Nooo mój Panie / nooo moja Pani - ale ... ". Należy kierować się konsekwencją.
Jednak też nie można wymagać od chorego, by zatańczył "oberka", skoro choroba doprawdy na to nie pozwala.
Nie napisałeś mi dokładnie co na dzień dzisiejszy wyprawia panna Twojego syna, ale powinniście bardzo jasno dawać Jej do zrozumienia, że Jej postawy nie są mile widziane w WASZYM domu. Dawać do zrozumienia - to znaczy, określać konkretnie. Syna również należałoby ustawiać pod kątem "zastanów się, bo może nie pasujecie do siebie? Będziesz mieć w przyszłości kłopoty, więc Ty sam również miej jakiś wpływ na swoją wybrankę".
Skoro występują problemy w Jej zachowaniu, to wspólnie na głos postarajcie się mówić o skutkach tego. Wspólnie. Należy jednak usiąść w spólnym kręgu i POWIEDZIEĆ co jest nie tak.
Jeżeli nie daje takie coś skutku i ciągle panna powtarza swe złe zachowania, to wyjściem jest jasno postawione stwierdzenie: "albo się dostosujesz, albo proszę wyjść i zamknąć za sobą drzwi. Droga powrotu jest zawsze, ale NIE z takim repertuarem zachowań". Czasem takie ostre potraktowanie skutkuje na Osobę, która w jakiś sposób zakłóca rytm danej Rodziny. Należy się jednak kierować konsekwencją. |
|
|
|
|
Marek
FASolek
Wiek: 53 Dołączył: 01 Paź 2007 Posty: 119 Skąd: okolice Katowic
|
Wysłany: 2008-04-06, 08:54
|
|
|
FASolkom należy jasno określać/powiedzieć, a nie dawać do zrozumienia gestami, których nie rozumieją. |
|
|
|
|
bolek
Rodzic???
Wiek: 62 Dołączył: 31 Paź 2007 Posty: 286 Skąd: Szwecja
|
Wysłany: 2008-04-08, 09:08
|
|
|
Marku
Dzieki za szczera odpowiedz.
W tej chwili na dzien dzisiejszy nie ma zbyt wiele problemow zwiazanych z dziewczyna syna. Wczoraj sie spakowala i zarzadzila powrot do swojej mamusi.
Piaty raz. Nad ranem probowala sytuacje z synem zalagodzic (seksem), niestety tym razem wszystko sie posunelo zbyt daleko. Ja sie tylko ciesze ze w ciagu ostatnich 2 miesiecy bylismy u syna dwa razy. Raz na "wykwintnym" obiedzie (zreszta przygotowanym przez dziewczyne. Nauczyla sie rewelacyjnie gotowac) i raz gdy pomagalismy w meblowaniu.
Dlaczego? Dlatego ze powodem zerwania w 90% bylismy MY! A zwlaszcza moja zona.
Gdyz syn za czesto o niej mowil, za cieplo a dziewczyna nie zyczyla sobie kontaktow z nasza rodzina. Wyraznie dawala do zrozumienia ze chce by ich zwiazek dzialal na zasadzie ONA i ON i nikt wiecej. Zreszta swojej rodziny tez nie odwiedzala (mam na mysli jej mame i siostre) ani tez nie zapraszala. Bedac na tym obiedzie dziwilismy sie dlaczego nie zaprosila mamy i siostry. Stwierdzila ze nie miala ochoty.
Nasza rodzine zwsze otaczala atmosfera ciepla i milosci. I brak empati jest czyms dla nas obcym. Natomiast w jej rodzinie bylo na odwrot. Nigdy sie cieplo nie witali, nie okazywali uczuc i na dodatek dziewczyna byla dosc regularnie bita przez mame. Ostatnim razem bedac juz w parze z naszym synem, zostala wyszargana za wlosy i rzucona na sciane. Dlaczego? Bo odmowila matce oddawania zarobionych pieniedzy. Choc juz miala miec wspolna ekonomie z naszym synem.
Ja dziewczynie goraco wspolczuje. Zal ze nie miala nigdy przyjaciol. Nikogo bliskiego. Ale dzis wiemy ze to byl jej wybor. Nawet naszych kuzynow (bedacych w jej wieku) unikala. Gdyz uwazala ich za dupolizaczy. A to po prostu bliska mojej zonie rodzina. Z tej samej krei.Majaca podobne jak my upodobania. Podobnie myslacy. Dobrzy i nieagresywni pomocni ludzie.
Dla dziewczyny kazda proba tlumaczenia tego jaka chcielibysmy miec rodzine, byla odbierana jako proba buntowania syna na nia. Identyczny stosunek ma do pozostalych czlonkow naszej rodziny. I innych naprawde do niej zyczliwie nastawionych ludzi. Wszedzie widziala tylko podstepy.
A kazda inna dziewczyna w poblizu syna to awantura z zazdrosci. Nawet o MATKE!!!
To wedlug naszych wartosci, nie jest normalne.
Syn uwaza ze dobrze ze to ONA zerwala. Bo inaczej by sie jej bal. Opowiedzial pare histori z ich zycia o ktorych nie mielismy pojecia. Mieszkajac na 11 pietrze potrafila w chwili zlosci wyrzucic przez okno szklanna butelke! Nie myslac o konsekwencjach ze ktos moze isc ulica.
Ale niestety. Tym razem było o raz za dużo. A nam jako rodzicom jest okropnie przykro. Liczyliśmy na nią. Bo w gruncie to nie jest zła dziewczyna. Tylko tyle ze chora.
To tak jak kiedyś gdzieś usłyszałem. Jak perfekcyjny partner to partner na 100% perfekcyjny, to nawet gdy jest na 51% perfekcji, to warto być razem. Ale 49% to już nie wystarczy.
I JAK TU POSTEPOWAC? |
_________________ Kto powiedzial ze bedzie latwo?
Pozdrawiam
|
|
|
|
|
Marek
FASolek
Wiek: 53 Dołączył: 01 Paź 2007 Posty: 119 Skąd: okolice Katowic
|
Wysłany: 2008-04-08, 12:49
|
|
|
Opowiem Ci, Bolku pewną historię. Historię dwojga, tak bardzo w skrócie, bo by mi dnia nie starczyło na opisanie wszystkiego.
On, jak On.
Ona - wychowana w rodzinie inteligenckiej jak i On (nauczycielskiej). Rodzinie prawej, ułożonej i ach i och. Jeden błąd wychowawczy popełniony przez Jej Rodziców - zrójnował życie dziewczyny. Na czym ten błąd polegał? Na tym, iż Matka wyszła powtórnie za mąż, odsuwając córkę na tor boczny. Z tego bocznego toru przyglądała się jednostce rodzinnej, która się kształtowała. Urodziła się młodsza siostra, która była pod samo Niebo wychwalana. Tej nic nie wolno było, a nawet musiała się pytać, czy może wejść na piętro domu (na piętrze mieszkali rodzice ze swą młodszą córką). Została wyalienowana zupełnie.
Wyalienowana, zachowująca jednak podstawy moralności i uczciwości (tyle dobrze).
Jak się to ukształtowało w Jej dorosłym już życiu?
Przede wszystkim, gdy osiągnęła dorosłość - jak najszybciej chciała uciec z tego "rodzinnego domu" (w sumie można miejscowość nazwać wsią/kurortem). Znalazła pracę, oczywiście strofowanie było przez Jej rodziców, że nie bardziej ambitniejszą. Po ukończeniu ogólniaka, nie miała zamiaru się dalej kształcić. A może i chciała, ale wychowując się w takich warunkach - w poczuciu ogromnego żalu i stresu, Jej mózg nie wykształcił się tak, by był elastyczny (tak to nazwijmy).
Poznała chłopaka spokojnego, zamkniętego w sobie, łagodnego, który poświęcał się swojej pracy, no i z mieszkaniem. Z nim chciała się związać i odnaleźć spokój i ciszę. Pobrali się po 1,5-ra rocznej znajomości. Przez pierwsze 2 lata małżeństwa było dobrze, choć ... Zaczęła go śledzić przychodząc do jego pracy. Rytuał zaczął być reguralny i bardzo uciążliwy dla niego. Gdy tylko na horyzoncie pojawiła się jakaś petentka w jego pracy, potrafiła zachować się bardzo niemiło w stosunku i do niego i petentki. Zorientował się o co tu chodzi. Zorientował się, że nie przychodzi po to, by zapytać czy czegoś nie potrzebuje, czy ma coś załatwić i takie tam. Z nielicznymi zanjomymi, których miał - również się rozprawiła i odsunęła. Z jego Mamą próbowała postąpić tak samo. Za każdym razem, gdy jechali do niej - "organizowała" sprzeczki, tak, by skłócić. Robiło się coraz gorzej i z coraz bardziej stawała się frywolna w swoim postępowaniu. Stała się jak pies ogrodnika. Matka jej męża zaskoczyła o co w tym wszystkim chodzi i przeprowadziła rozmowę. Już nie próbuje, ale też i niezbyt chętnie jedzie z mężem do jego Mamy. Już tam nie znajduje satysfakcji. Mąż rozmawiał z żoną wielokrotnie i na pytanie dlaczego tak postępuje odpowiedziała, że że lubi gdy ktoś cierpi. No i mąż jej cierpi, a jej zachowania odbierają mu wszystko - zdrowie przede wszystkim i chęć rozwoju. Codziennie prowokuje żona do awantur, codziennie.
A jej rodzice? Nadal zachowują się jakby była piątym kołem u wozu. Wyjeżdzając na dłużej, proszą o dopilnowanie domu (trudny tam dojazd i nie liczą się z tym, że ich starsza córka pracuje). Kiedyś nie zostawili jej nawet kluczy. "Przecież przed domem jest ławka" - odpowiedzieli na wzburzenie członka ich rodziny. Im więcej takich dziwacznych zachowań jej rodziców - tym bardziej ona jest złośliwa i szantażująca. Tylko czemu w stosunku do własnego męża?
On już nie wytrzymuje i musi coś z tym zrobić. Nic nie skutkowało, nie skutkuje. W grę wchodzi już tylko rozwód.
Ot, taka historia.
.
Kto mu pomoże? |
|
|
|
|
bolek
Rodzic???
Wiek: 62 Dołączył: 31 Paź 2007 Posty: 286 Skąd: Szwecja
|
Wysłany: 2008-04-08, 21:57
|
|
|
Tragedia.
Tym bardziej ze to nie są wyjątki.
Ci ludzie są wśród nas. |
_________________ Kto powiedzial ze bedzie latwo?
Pozdrawiam
|
|
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum
|
Dodaj temat do Ulubionych Wersja do druku
|
|