FAScynujące forum
Forum dla rodziców, opiekunów i specjalistów zainteresowanych problematyką zaburzeń rozwojowych u dzieci i młodzieży

Programy rozwojowe - EDUKACJA

Marek - 2007-10-06, 01:03
Temat postu: EDUKACJA
Witam Forumkowiczów :)
Witam Małgosiu G. i już odpowiadam na Twoją prośbę odnośnie uchylenia rąbka tajemnicy co do mojego radzenia sobie i nie radzenia w szkole.
Muszę wrócić pamięcią do wczesnych lat dzieciństwa, już po mojej adopcji (oprę się też na przekazach Mamy) ... Gaduła w piśmie jest ze mnie straszna, toteż postaram się streścić :)
Pierwszymi nauczecielami byli moi adopcyjni Rodzice (miałem 4 lata).
Mieli straszny ze mną problem, bowiem nawet nie rozumiałem co się do mnie mówi. Ruchowo też, bo nie potrafiłem chodzić. Z tego okresu pamiętam tylko jak mnie wsadzali do wanny z niewielką ilością wody ... na dnie wanny zawsze był ręcznik ... Potem kładli mnie do łóżka ...
Po jako takim zrehabilitowaniu mnie (ruchowym), gdy już się mogłem samodzielnie poruszać (ok. 5,5 r.ż.), główną terapią było doprowadzenie mojego organizmu do stanu w miarę odpowiedniego odżywienia. Potem nauka rozumienia i odróżniania podstawowych rzeczy/przedmiotów. Tu już miałem 6 lat. Było ciężko. Rozumiałem tylko czym jest kartka i kredki, z których tolerowałem jedynie tą w kolorze czarnym. Mama bardzo starała się, bym rysował coś ze swej dziecięcej wyobraźni lub coś, co mogłem obserwować z otoczenia. Niestety nie rozumiałem tego, co widzę. Widziałem, lecz nie rozumiałem ... co więc miałem rysować? Pewnego dnia zaczęły interesować mnie obrazki. Te obrazki odpatrywałem i je starałem się rysować. Niestety nadal nie rozumiałem innych otaczających mnie obrazów takich z życia, np. co za oknem, co Rodzice robią, itd.

Przedszkole.
Rodzice oddali mnie do przedszkola (6 r.ż.). Powinienem być wtedy w grupie starszaków, ale z uwagi na moje opóźnienia, byłem w średniakach. Totalnie sobie nie radziłem. Nie rozumiałem zabaw dzieci, nie rozumiałem w dalszym ciągu, co się do mnie mówi. Nie rozumiałem słuchowisk radiowych, podczas których oddalałem się i zajmowałem swoimi sprawami, np. układaniem frędzelków dywanowych, które inne dzieci cały czas pozostawiały w nie ładzie. Ech, nigdy nie wiedziałem która jest moja teczka na rysunki. Dzieci miały samodzielnie po nie iść, przynieść i zasiąść przy stole. Bardzo często z tego powodu płakałem, bo nie rozumiałem tego, co mam robić :(
Nawet nie potrafiłem sam się ubierać, bo nie rozumiałem, co do czego służy :( Nawet zabawkami się nie bawiłem, bo ... ich nie rozumiałem. Niczego nie rozumiałem, tylko te frędzelki, by były równiutko ułożone, no i telefon/zabawka. Ciągle jednak było głucho w słuchawce :( Nikogo nie było, nikogo bliskiego :( Być może dlatego do dziś mam wielkie opory, by gdziekolwiek zadzwonić. Co prawda mam problemy z porozumiewaniem się werbalnym (słownym), ale jakoś sobie radzę. Problemem jest lęk, że ... zastanę tą bolesną ciszę w słuchawce, lub kogoś, kogo nie zrozumiem, bo za szybko (no i tak jest, należy do mnie mówić powoli do dziś).
Potem "awans" do grupy starszaków. Było nieco lepiej z moim rozumieniem, ale nie mogłem sobie poradzić z tymi słuchowiskami radiowymi dla dzieci. Nie rozumiałem nadal, zbyt szybko. Mój mózg nadal nie mógł analizować, bo nie wychwytywał tego tempa. Nikt jednak się nie zorientował, że to o szybkość przekazu m.in. chodzi. Za to już kup do majtek nie robiłem :) wciąż jednak sikałem :( Wstyd :P

Szkoła Podstawowa.
7 r.ż. Mama miała wyrzuty, że posłała mnie do Szkoły Podstawowej w wieku 7 lat. To było za wcześnie, jeszcze za wcześnie dla mnie. To była normalna Szkoła Podstawowa dla zdrowych dzieci, w której moja Mama była dyrektorem i uczyła języka polskiego. Tylko dzięki temu mogłem tą Szkołe ukończyć, bo Mama robiła wszystko, bym jako tako opanowywał materiał nauczania, no i byłem stale pod Jej okiem. Niestety było to wszystko w stanie opłakanym. Nic z lekcji nie wynosiłem, nie rozumiałem. Powtarzanie tego materiału w domu. od rana do wieczora nauka. Nauka coraz trudniejsz, bo wiadomo - co wyższa klasa, to coraz więcej materiału. Szczerze powiedziawszy, to dopiero w wieku 9 lat zacząłem tak na prawdę rozumieć, kojarzyć o czym mowa. Niestety takiego przedmiotu jak matematyka - nigdy nie pojąłem - do dnia dzisiejszego (tylko podstawy, ale to już jako dorosły człowiek). Również język obcy sprawiał mi problemy, choć później po zastosowaniu metody "skojarzeniowej", poradziłem sobie. Był to język rosyjski, toteż łatwo było o te skojarzenia. Z innymi językami obcymi do dziś mam problemy. W Szkole Podstawowej było mi bardzo ciężko.
W domu bardzo dużo czytałem, bardzo, ale niestety nie rozumiałem tego, co czytam, co bardzo mnie szybko usypiało. A tu z roku na rok coraz więcej lektur :( Mama mi czytała. Jednak też nie rozumiałem, bo ... za szybko. Opowiadała mi więc. W szkole również uczyła języka polskiego, toteż była na bieżąco z lekturami. Opowiadała, opowiadała ... nie wiedziała jednak, że mój mózg się szybko męczy i się "wyłącza". Byłem grzecznym dzieckiem, cichym, zamkniętym w sobie ... często Mama myślała, że słucham, a mnie przy tym nie było. Potem prosiła, bym powiedział o tym, o czym opowiadała, a ja ... nic. I płacz, płacz z tej bezradności. Pewno Mama też popłakiwała, ale ja tego nie widziałem, bo mało co mogłem rozumieć co widzę (nie wiedziałem jak mam o tym powiedzieć, wytłumaczyć). Dla dziecka jest to nie zrozumiałym dlaczego może np. przepisywać z tablicy długie teksty, czyli widzieć, lecz innych rzeczy ... no też widzieć ale nie rozumieć. Do tej pory ludzie tego nie rozumieją - jak można odpisywać coś, a tego nie rozumieć.
Ciężko mi było, bardzo ciężko. Moim Rodzicom i mnie.
Skutkowały obrazki, wiedza przekazywana na obrazkach :) Na to wpadła Mama w sumie już tak pod koniec Szkoły Podstawowej - 7 klasa. Nieco zacząłem nadrabiać materiał, choć musiałem informacje układać własnymi obrazami, bo zapamiętać cokolwiek ... eeech. Nigdy nie nauczyłem się żadnego wiersza na pamięć. Tylko moje "mózgowe obrazy".
Mama również się zorientowała, że mam napady nieświadomości. Przerabiała ze mną materiał nauczania tylko w momentach mojego myślenia. Napady nieświadomości mogą być doprawdy niezauważalne, dlatego też Mama tak póżno się zorientowała. Szkoda, że tak późno, ale dobrze, że w ogóle. Od tego momentu moje uczenie się nabrało nieco innego charakteru. Przede wszystkim zostawały wykorzystywane tylko te momenty, w których byłem w stanie przyswoić wiedzę. To bardzo ułatwiło nam życie i mniej było stresów i nerwów, przy tym łez.

Szkoła Średnia.
Przepraszam Was, zrobię teraz przerwę, bo już noc późna ... Po śniadaniu napiszę ciąg dalszy, dobrze?

Małgosia G. - 2007-10-06, 10:54

"Nocny Marku" z niecierpliwością czekam na ciąg dalszy...
Małgorzata - 2007-10-06, 11:15

Marek,

Fascynująca opowieść. Czekamy na ciąg dalszy :)

Marek - 2007-10-06, 13:42

Już jestem, jestem :) Oj, długo śpię; śniadanie często zjadam dopiero między 11:00 a 12:00. Ech, te "nocne Marki".

Zanim przejdę do relacji, co to było w Szkole średniej, to uzupełnię jeszcze okres edukacji między Przedszkolem a Szkołą Podstawową. Edukacja typowo szkolna, to nie wszystko.
Tak jak pisałem, musiałem przerabiać materiał nauczania w domku, od rana do wieczora :wpale: Było to jednak poprzeplatane również formą "uspołeczniania" takiego wycofanego dziecka. Mama zastosowała 2 metody: zajęcia w świetlicy szkolnej oraz - w celu nabycia sprawności - Związek Harcerstwa Polskiego. Tak jak w pierwszym przypadku byłem przerażony, tak w drugim podobało mi się bardzo :) Podobało mi się, bowiem najpierw jako Zuch, potem Harcerz - mogłem nabywać te sprawności, aż mi w pewnym momencie zaczęło nawet brakować miejsca na mundurze. Tego typu zachęta do zdobywania umiejętności najprzeróżniejszych, była wyzwaniem dla dziecka. Mój Tata również się bardzo przyczynił do tej formy wychowawczej, bowiem uczył mnie robienia różnych rzeczy. Nawet mi zabawki robił, potem jak byłem starszy, to i nauczył mnie jak dbać o dom. Wszczepił to we mnie, dlatego też nigdy nie miałem problemów z domowymi remontami :) Był złotą rączką, choć był autystykiem. Zmarł na raka jak miałem 15 lat. Był moim prawdziwym, biologicznym Ojcem.

Jako już dorosłego człowieka, zastanawiały mnie różnego typu pytania, co do mojego okresu dzieciństwa jeszcze przed adopcją. Było to dla mnie ważne i z ciekawości i z przyczyny diagnostyki, którą musiałem otrzymać (przejście na rentę w 2002r.). Mama nie jest skora do powracania pamięcią do tamtych zdarzeń, boli Ją to - toteż nie zawracałem Jej tym głowy, tylko na własną rękę odszukałem moją Rodzinę biologiczną. Nawiązałem kontakt ze starszą o 6 lat Siostrą (mam jeszcze drugą, o 10 lat starszą, ale nigdy Jej nie poznałem), i od Niej dowiedziałem się różnych rzeczy. A mianowicie, np. to, że moje problemy ruchowe - nastąpiły później. Fakt, że byłem dzieckiem "bez mózgu", ale byłem bardzo ruchliwy, potrafiłem chodzić i wszędzie mnie było pełno, bo byłem bardzo ciekawskim dzieckiem. Wstydzili się mnie gdziekolwiek zabierać, bo rozkopywałem wszystko, co w szafach i szufladach się znajdowało. Usilnie czegoś szukałem, jak to Siostra oceniła. W rodzinnym domu byłem jednak wycofany, cichy i tylko układający buty w przedpokoju albo słuchający melodii z radia. Tak, to Siostrze najbardziej pozostało w pamięci, że poza domem - ciągle czegoś szukałem. Nikt nie wiedział - czego.
W wieku 3,5 lat oddany zostałem do Domu Dziecka, a po pół roku adoptowany. Czyli wnioskować można, że to w Domu Dziecka moje problemy ruchowe, chodzenia - ujawniły się. Istotna jeszcze dla mnie była sprawa mojej Matki biologicznej. Moja adopcyjna Mama twierdzi, że zginęła w bójce pijackiej. Siostra z kolei potwierdziła, że od lat była uzależniona od alkoholu, ale chorowała też neurologicznie i też na takowym Oddziale w Szpitalu zmarła. Nie potrafiła mi jednak pokazać grobu naszej Matki. Z kolei kuzynka powiedziała, że wcale żadnego grobu nie ma. Zrozumiałem. Nie utrzymuję z Siostrą kontaktów, w ogóle z rodziną biologiczną.

SZKOŁA ŚREDNIA
Również miałem problemy z nauką, ale miałem już swój opracowany system nauki poprzez tworzenie "mózgowych obrazów". Niestety z przykrością muszę stwierdzić, że znalazł się krąg Nauczycielek, które usilnie próbowały mnie nie przepuścić do następnej klasy. Fakt, że miałem nadal problemy z matematyką, ale moje problemy w ogóle z nauką w TEJ Szkole średniej były spowodowane szykanami, które zgotowały same Nauczycielki. 3 Nauczycielki.
Liceum Zawodowe. Miałem swoje 2 ulubione przedmioty :) Lekcje wychowania fizycznego oraz rysunek techniczny. Udzielałem się w Szkole jako kronikarz i jako zawodnik w narciarstwie alpejskim oraz piłki ręcznej (byłem bramkarzem). Przyszedł moment, że nie mogłem Szkoły reprezentować, bowiem zaczęły się problemy ze stawami. Po operacji prawego nadgastka, Lekarz zabronił mi sportów intensywnych. Nie chcieli tego zrozumieć. Uważali, że mi się nie chce. Zaczęli mnie szykanować. Nie przepuścili do następnej klasy. Była to 1-sza klasa, toteż nie mogłem repetować tylko przenieść się musiałem do pierwszej klasy Zasadniczej Szkoły Zawodowej, kierunek elektroniczny (w tym samym Zespole Szkół). No i dobrze, tylko w sumie niestety uczyli mnie ci sami Nauczyciele, co w Liceum Zawodowym. Ukończyłem ZSZ i złożyłem papiery do Technikum w kierunku elektronicznym w trybie wieczorowym (w tym samym Zespole Szkół). Dalej mnie szykanowali. Matematyczka pewnego dnia powiedziała: "Jeżeli chcesz mieć u mnie jako takie fory, to zrezygnuj z ZHP i wstąp do mojego ZSMP. Co miałem zrobić? Zrobiłem tak. I tak mi powiedziała, że "Ciebie przez maturę nie przepuszczę". Po latach dowiedziałem się, że ta matematyczka miała na "pieńku" z moją Mamą. Aha, więc to o to głównie chodziło ...
W momencie mnie oświeciło i przeniosłem papiery do innej Szkoły i w innym mieście. Uczyłem się w Średnim Studium Ekonomicznym w trybie zaocznym. Uczyłem się i pracowałem już zawodowo. Tam miałem wsparcie i nawet pozwolono mi zdawać pisemnie, nawet przy maturze jeżeli chodzi o egzamin ustny. Bardzo mile wspominam te czasy, tą naukę, bardzo, choć musiałem dojeżdżać spory kawałek. Po ukończeniu i zdaniu matury w tejże Szkole - uczyłem się dalej w Technikum Ekonomicznym. Ukończyłem i to z całkiem dobrymi i bardzo dobrymi ocenami na świadectwach obu. Miałem kłopoty z matematyką, ale Nauczyciele stawiali na moje uzdolnienia w innych przedmiotach i, no przyznam się - przepchali mnie przez tą nieszczęsną matematykę, na maturze również. W tej właśnie Szkole nauczyłem się i dojrzałem do tego, by pisać samodzielne opracowania, które bogato ilustrowałem (wynik "obrazowego myślenia") a co bardzo się podobało :)
Uczyłem się i równocześnie pracowałem. Stanowisko pracy miałem bardzo dobrze dobrane, przede wszystkim samodzielne. W moim blogu dokładnie opisałem na czym polegała ta praca. To było moje i dbałem o swą pracę równie jak niegdyś o dywanowe frędzelki w Przedszkolu :)
Nie wierzyli we mnie, nikt nie wierzył ... tylko moi Rodzice i ukochana Ciocia, siostra Mamy (też pedagog, bibliotekarz).
Potem, mając 30 lat, podjąłem naukę w Wyższej Szkole Zarządzania o kierunku: ekonomia. Niestety nie ukończyłem tych studiów, choć bardzo mi kierunek ekonomiczny pomógł w wykonywanej pracy zawodowej. Nie ukończyłem, bo może nie tyle chodziło o to, iż ciężko było mi uźwignąć to wszystko, co to, iż w Zakładzie Pracy - zaczęły dziać się nie przyjemne sytuacje po tym jak go sprywatyzowano. Zwalniali pracowników i Ich obowiązki nakładali innym. Ja sam musiałem przyjąć obowiązki 2-ch pracowników, a że jestem powolny, to musiałem pracę wykonywać i w domu ... Poza tym choroba zaczęła postępować ... Lekarze nie chcieli widzieć problemu, ale Okulistyka powiedziała: DOŚĆ i przeszedłem na rentę. Pracowałem 14 lat. Jeden z Orzeczników powiedział: "To i tak długo Pan pracował". Osobiście uważam, że mógłbym pracować i uczyć się o wiele dłużej, gdyby nie zahwiania społeczne, które kosztowały mnie wiele stresów. Chciałbym nadal pracować i się uczyć (w wymarzonym kierunku), ale przyznać trzeba, że na rencie pozostanę już do końca życia. Jednak pomimo to uważam, że mógłbym być jeszcze przydatny.

Małgosia G. - 2007-10-06, 14:37

Marku, tak się zaczytałam, że placki ziemniaczane przypaliłam. Ale co tam placki. Jestem pod wrażeniem. Po raz pierwszy usłyszałam, a właściewie przeczytałam relację "z drugiej strony". Uważam że jesteś bardzo dzielnym człowiekiem i nie poddajesz się przeciwnościom losu. Tak trzymaj. Pozdrawiam Małgosia G.
Marek - 2007-10-06, 15:00

Dziękuję Małgosiu G. :)
Moja edukacja nadal trwa :) Jestem Członkiem Polskiego Związku Niewidomych i dla tychże Członków, uzdolnionych artystycznie - stworzono Program "Kuźnia" prowadzone przez Krajowe Centrum Kultury Osób Niewidomych w Warszawie z siedzibą w Kielcach. Z całej Polski pozbierali nas, utworzyli 3 grupy 15-sto osobowe. Te grupy, to: muzyczna, plastyczna i grupa słowa. Ja jestem w plastycznej. W grudniu tego roku mamy otrzymać certyfikaty (nie wiem jednak do czego uprawniające). Program "Kuźnia", to wyjazdy warsztatowe, na których mamy zajęcia i praktyczne i teoretyczne.
Wszystko odbywa się coś na wzór Polskiego Uniwersytetu Ludowego we Wzdowie, z tą różnicą, że tą aktywizaję zawodową opłacono nam z Funduszu Europejskiego.

Taka forma edukacji jest bardzo trafioną jeżeli chodzi o Osoby niewidome czy niedowidzące. Bardzo trafioną dla takich jak ja, z niepełnosprawnością sprzężoną. Dla FASolek :)

Nadal się będę edukować :) Bardzo chciałbym zdobyć kwalifikacje instruktora/nauczyciela terapii zajęciowej.

Ojej, biedne placki ... a ja za to zaraz przypalę kotlety :D

Małgosia G. - 2007-10-07, 14:38

Patrząc z perspektywy na twoje samozaparcie, myślę, że instruktorem zostaniesz. Czego Ci bardzo życzę. ;)
Interesuje mnie jeszcze jedna rzecz. Jak w twoim przypadku było z rozwojem społecznym i emocjonalnym. Może rozwinąłbyś kolejny wątek...Pozdrawiam. :D

Małgorzata - 2007-10-19, 21:30

Marek,

Dziękuję bardzo za życzenia! :D Ty tez z października, jak widzę. :)

Co fajnego robisz w sekcji plastycznej? Myśmy raz przeprowadzili warsztaty gliniane dla naszych Fasolek.

Marek - 2007-10-19, 22:56

Witam Panią, Małgosiu :D Witam Forumkowiczów :D
Tak, ja też październikowy :) W tak pięknej porze roku się urodziliśmy, tak barwnej :D Dzień swych urodzin w tym roku spędzę w podróży, bowiem wyjeżdżam na kolejne warsztaty "Kuźni" - tym razem do Marózek koło Olsztynka (Mazury). I znów dwa wielkie bagaże będę mieć z sobą, plecak z ciuchami koniecznie ciepłymi oraz walizkę na kółkach wypełnioną po brzegi najprzeróżniejszymi narzędziami rzeźbiarskimi :D To nic, nie przerażają mnie te co miesięczne wyjazdy z taaakimi tobołami, bo najważniejszy jest urok tych szkoleń. Szkolenia odbywają się w formie i teorii i praktyki. Uwielbiam je i naszych wykładowców/nauczycieli oraz samych organizatorów. Już zapowiadam, że umrę, gdy się "Kuźnia" zakończy ... a to już w grudniu tego roku rozdadzą nam certyfikaty. Buuu :( Bardzo będzie mi tego brakować, oj jak bardzo.
Nawet się bardziej "uspołeczniłem" dzięki tym wyjazdom, bo jak wiadomo - jestem autystyczny. Oj, jak będzie mi brakować ... i co ja zrobię, co zrobię? Buuu :(
W tym miesiącu przerwałem swą pracę twórczą, na rzecz pracy domkowej - odnawianie, malowanie, reperowanie i takie tam :) Niestety nie potrafię poradzić sobie z podzielnością uwagi, no i moja twórczość artystyczna - czeka na mnie. Już w krótce, w krótce powrócę :)
"WARSZTATY GLINIANE DLA NASZYCH FASOLEK", ojej, FASolek Marek (czyli ja), się bardzo zainteresował tym :D Proszę napisać coś więcej. Czy to jakiś cały cykl zajęć dla dzieciaków? O jak fajnie, aż chciałoby się z Wami być :562:

Małgorzata - 2007-10-20, 06:26

Marek napisał/a:
Czy to jakiś cały cykl zajęć dla dzieciaków?


Napiszę jak wrócę, jadę właśnie na Słowację (drugi raz w tym tygodniu :558: )
Marek napisał/a:
O jak fajnie, aż chciałoby się z Wami być :562:


No,to przecieżjest do zrobienia. :D

Marek - 2007-10-20, 10:38

Tak, tak - proszę napisać o tych warsztatach glinianych dla dzieciaków :) Oj, ja to jestem taki szczegółowy we wszystkim i chciałbym wiedzieć, czy to tylko dzieciaczki dostały glinkę samoutwardzalną do swych łapek i sobie lepiły, czy też dysponowaliście zapleczem bardziej rozszerzonym, tzn. prosesy wypalania linki, szkliwienia ... koło gancarskie?
Naprawdę jest do zrobienia, bym był bliżej Was? :521: Czekam na Pani powrót, Małgosiu :D

rogal - 2008-01-09, 02:02

i co.. nie wróciła Małgosia? :(
Gość - 2008-01-09, 02:03

rogal napisał/a:
i co.. nie wróciła Małgosia? :(


a tu już 2 miesiące minęły

Małgorzata - 2008-01-09, 14:19

Wróciła, wróciła, ale za to Marek zniknął i nie wraca do tematu :)
Marek - 2008-01-17, 01:18

kto by się tam kochani Markiem przejmował? Jak z nim nie chce ktos rozmawiać to i on się bardzo ale to bardzo zamyka w swoim świecie i trudno go z tamtąd wywołać
bolek - 2008-02-06, 00:49

No to moze ja to zrobie.

MAAAARREEEEKKKK!!!!!!!!!!!!!!!!!

Marek - 2008-02-07, 10:32

JEEESSSTTTTEEEMMMM :pisze:
Ależ mam teraz zawrót głowy, ychhhh.
Koniec "Kuźni" się zbliża, ostatnie warsztaty pod koniec lutego a trzeba przygotować mnóstwo rzeczy. Spektakl pożegnalny (ależ mi przypadła rola! Będę pasować amatorów plastyków na zawodowych nauczycieli sztuk plastycznych. Taki też wszyscy otrzymamy unijny certyfikat :) Będziemy animatorami sztuki i da nam to uprawnienia do nauczania w Ośrodkach Kulturalno-Oświatowych) - tak oświadczył Pan Dyrektor :) Coś na wystawę (dwa obrazy impastowe jeszcze robię i jaką nową rzeźbę), która ma towarzyszyć tej całej gali pożegnalnej. Do tego wymyśliliśmy (grupa plastyczna) różnego rodzaju pamiątki ... To wszystko trza zrealizować, a czasu niewiele, ufff.
Praca podzielona i jak dobrze, że to era komputera, bo możemy się komunikować i ustalać różne sprawy bez przeszkód :)
Ale to fajne - "Kuźniacy" z różnych rejonów Polski - a tak potrafimy dobrze wszystko zgrać :) To cieszy :) A przy okazji - jaka to dobra forma ... uspołeczniania się :brawo: Taka spontaniczna :)
ZG PZN KCKN zrobił nam już niespodziankę i podczas warsztatów, które odbyły się od 30 do 04 lutego - każda z grup (plastyczna, muzyczna i słowa), otrzymała pięknie wydane książki z naszą twórczością :) To bardzo miłe :)

Gośka - 2008-02-07, 10:46

Marku...jestem pod wrażeniem :kwiatek:
Marek - 2008-02-07, 10:59

:)
No, to do roboty,
pobawię się :zabawa: z robieniem tych pamiątek i powoli przygotuję się do następnej roli teatralno-kabaretowej :blazen:

łooo, jakie to wszystko fajne :bobas:

Teraz mi dokuczają paskudniki i szepcą: "I to ten Marek, który nawet na posiłki nie chciał chodzić, w ogóle nie chciał pokazywać się ludziom :bojesie: "

Marek - 2008-03-01, 19:06

Ha! Udało się, udało się, udało się :dziekuje: Wszyscy "Kuźniacy" zasłużyli sobie na Certyfikat animatora ruchu społeczno-kulturalnego Osób niewidomych :)
Każdy do tego dostał zaświadczenie opinię, że fiu, fiu :dziekuje:
Nawet poradziłem sobie z moją kiepską pamięcią na deskach teatralno-kabaretowych (są na to sposoby. Na wszystko są sposoby) :blazen:
"Kuźnia" się skończyła, buuu :( ALE spotkania artystyczne będą trwać :) W czerwcu wyjeżdżam na tydzień z artystami z grupy słowa - dalej się szlifować :) mmm :)

Marek - 2008-03-01, 19:09

No i nie jest to nadzieja dla wszystkich FASolek? :) Skoro mnie się udało, to i innym też się uda :)
Gośka - 2008-03-01, 20:28

Marku :brawo: Nadzieja jest zawsze. Gdyby jej nie było praca z FASolkami nie miałaby sensu.
Marek - 2008-03-01, 20:36

:)
Myślę, że same chęci FASolek nie wystarczą. Najważniejsi są Ci, którzy są w stanie zorganizować coś takiego, by inni - niepełnosprawni mogli być pomocni dla potrzebujących (tak jak sami tej pomocy oczekiwali) :)
Przyjaźń, spontaniczność, uśmiech, zdrowy humor, czasem wyrażenie prawdy (lecz bez kszty urazy, ale zrozumienia) - to taki maleńki kluczyk do tego wszystkiego :)

Małgorzata - 2008-03-02, 22:21

Marek,

Gratulacje!! :brawo: :brawo: :brawo: :hura: :hura:

Niestety, nie mogłam być ;( ale bardzo dziękuję za zaproszenie :rolleyes:

Marek - 2008-03-02, 22:45

Dziękuję za gratulacje :kwiatek:
Bardzo się cieszę z tego sukcesu :) I inni "Kuźniacy" też pełni radości :)
Wczoraj "kuźniowa" koleżanka powiadomiła mnie, że otrzymała propozycję pracy jako instruktor terapii zajęciowej i tym bardziej się ucieszyłem (jesteśmy przysposobieni do pracy z Osobami niepełnosprawnymi).
A ja z jeszcze większą siłą staram się ćwiczyć to, co wydawałoby się nie do przełamania. Wszystko się da :)

Danusia - 2008-03-03, 07:55

Gratuluję !!! :D
Marek - 2008-03-03, 10:28

Dziękuję :kwiatek: :)
agafia - 2008-03-03, 10:39

:brawo: Marek
Marek - 2008-03-03, 15:21

Małgorzata napisał/a:
Marek,

Niestety, nie mogłam być ;( ale bardzo dziękuję za zaproszenie :rolleyes:


Echhh, szkoda :(

Marek - 2008-03-03, 15:25

BENEFIS
Marek - 2008-03-03, 15:28

BENEFIS
Marek - 2008-03-03, 15:30

BENEFIS
Marek - 2008-03-03, 15:35

BENEFIS
Marek - 2008-03-03, 15:38

BENEFIS
Marek - 2008-03-03, 15:42

BENEFIS
Marek - 2008-03-03, 15:44

BENEFIS
Marek - 2008-03-03, 15:46

BENEFIS
Marek - 2008-03-03, 15:49

BENEFIS
Marek - 2008-03-03, 16:04

BENEFIS
Kruffka - 2008-03-04, 19:22

Jestem pod wrażeniem
Kinga - 2008-03-19, 15:11

czy tu były zamieszczone jakieś prace?
nie było mnie tutaj długo i nie zdążyłam obejrzeć...
szkoda, że już nic nie zostało... ;(

Małgorzata - 2008-03-19, 16:26

Kinga,

Marka musisz uprosić, pewnie się da ;)

Marek - 2008-03-19, 16:50

Małgorzata napisał/a:
Kinga,

Marka musisz uprosić, pewnie się da ;)


No i tak to ze mną jest - jak ktoś mnie przestraszy, to niczym dziki kotek uciekam, ot co :batman:

Zawsze jednak w pobliżu jestem :)

Kinga - 2008-03-19, 17:25

ojeejj, rozumiem Cię Marku...powiem Ci, że i ja niekiedy uciekam...ale mając tę przypadłość nauczyłam się wracać :kwiatek:
więc za radą Małgorzaty zaczynam właśnie Cię prosi o kolejną zmianę treści postów :blondi:

Marku, a co takiego się stało 2008-03-04, o 01:12, że skasowałeś tę wystawę?
podobno była przepiękna...

czy zechcesz pokazać ją jeszcze raz? a może chociaż coś?
kinga

Marek - 2008-03-19, 17:39

To nie były zdjęcia z wystawy, tylko z Benefisu "Kuźni" 2006-2008 (Warsztaty Integracji Społeczno-Zawodowej Niewidomych i Niedowidzących Twórców i Artystów).
Kinga, ja zawsze jestem, nigdy nie odchodzę. Przyznaję jednak, że uciekam, gdy mnie ktoś przestraszy. W wirtualnym Świecie wygląda to tak, że kasuję niektóre posty (te, które okazują się tematem drwin i kpin).

Tylko blog pozostanie, pomimo, że jest tak bardzo kontrowersyjny. Problemowy dla tych, którym nie na rękę treści w nim zawarte (dla niektórych - ryby, dzieci i pacjenci - głosu nie mają).

bernadka25 - 2008-04-09, 11:30

Panie Marku,ale dlaczego Pan mysli,ze Pana posty sa tematem drwin i kpin?Bardzo bym chciala zobaczyc te zdjecia z wystawy! Wzruszajaca jest Pana historia .Pozdrawiam.
Marek - 2008-04-09, 13:09

bernadka25 napisał/a:
Panie Marku,ale dlaczego Pan mysli,ze Pana posty sa tematem drwin i kpin?Bardzo bym chciala zobaczyc te zdjecia z wystawy! Wzruszajaca jest Pana historia .Pozdrawiam.


Może nie tyle posty, co ogólne potraktowanie przez społeczeństwo Osoby z niepełnosprawnością sprzężoną. Samą dysfunkcję wzroku różnicuje się na tylko wzrokową, korową lub na dysfunkcję wzrokowo-korową. W tym trzecim przypadku jak się okazuje - Osoba taka jest narażona na kpiny i drwiny. Jest to bardzo złożona tematyka, ku temu, by w pełni zrozumieć o co chodzi w tego typu ślepocie. Ludzie oceniają tylko powierzchownie i najczęściej, że Osoba z tego typu ślepotą udaje/symuluje. Nie może społeczeństwo pojąć, że Osoba ze ślepotą wzrokowo-korową jest w stanie widzieć TYLKO w przypadku "marwej natury" (jak w moim przypadku, do tego w bardzo wąskim polu widzenia do 5 stopni, gdy zdrowe oko widzi do ok. 128 stopni. Chodzi tu o Agnozję symultatywną, gdzie postrzega się pojedyńczy aspekt, ale nie całość! Np. główkę szpilki widać, ale nie ją całą!). W momencie poruszania się, czy też ruchu przedmiotów/ludzi - nie jest w stanie NIC zobaczyć/widzieć (całkowita ślepota - zaburzenie percepcji). Nie może społeczeństwo pojąć, iż taka Osoba jest w stanie sobie radzić z tym, co wykonuje (np. obsłużyć się bez problemu przy spożywaniu posiłku), a kompletnie NIE w momencie, gdy przyjdzie przemierzyć drogę (potrzebując wtedy asystenta/przewodnika).
Tu Osoba taka jest narażona na kpiny.
Spotkałem się nawet w świecie medycyny, wśród samych lekarzy (nawet na jednego okulistę starej daty) na stwierdzenia, iż taki Pacjent - symuluje.

Zdjęcia były z Benefisu "Kuźni" 2006-2008. Program teatralny, w którym brałem udział. "No, to On świetnie widzi" - myślano. Nikt nie rozumie ile jest przygotowań i sposobów na to, by Osobę ze ślepotą wzrokowo-korową przystosować do tego typu wystąpień. Podczas ruchu, można zdać się wyłącznie na własną intuicję i na wcześniejsze obeznanie z terenem (zakodowanie typu: gdzie i co stoi, by podczas poruszania się nie wpaść na to) - a nie na wzrok/widzenie.
Uważam, że dysfunkcja wzrokowo-korowa (tzw. ślepota korowa, przy również organicznie zdegenerowanych strukturach dna oka), jest zbyt mało omawiana i przedstawiana nawet w środowisku lekarskim, psychologicznym, pedagogicznym.


SAMA ŚLEPOTA KOROWA (bez anomali na dnie gałek ocznych):

"Inne stany prowadzące do nagłego zaniewidzenia i ślepoty są rzadziej spotykane. Warto zwrócić uwagę na tzw. ślepotę korową. Jej przyczyną są zwykle zmiany miażdżycowe w obrębie tętnic centralnego układu nerwowego (t. podstawnej i t. mózgowej tylnej). Powoduje to niedokrwienie i uszkodzenie kory wzrokowej w obrębie pól wzrokowych zlokalizowanych w korze potylicznej. Objawom obuocznego zaniewidzenia towarzyszą zwykle różne objawy neurologiczne (splątanie, afazja, dezorientacja, zaburzenia czucia i in.). Charakterystyczny dla ślepoty korowej jest tzw. objaw Antona, polegający na obojętności chorych wobec faktu zaniewidzenia, a nawet zaprzeczaniu ślepocie. Reakcje źrenic na światło są zachowane, nie ma zmian na dnie oczu. Objaw ślepoty korowej świadczy o poważnych zmianach w obrębie naczyń mózgowych i zwykle poprzedza stany udarowe. U części chorych po pewnym, różnym czasie, może dojść do całkowitego lub prawie całkowitego odzyskania widzenia. Ślepota korowa zdarza się rzadko. Diagnostyka i leczenie należą do lekarzy neurologów lub neurochirurgów. "
Źródło: http://www.sluzbazdrowia.com.pl/html/more2985c.php

ŚLEPOTA WZROKOWO-KOROWA

Z POWODU FAS/FAE - WYSTĘPUJE NAJCZĘŚCIEJ ŚLEPOTA WZROKOWO-KOROWA. RÓŻNE STRUKTURY MÓZGOWE SĄ ZABURZONE NIEODWRACALNIE, tzw. ENEFALOPATIA STATYCZNA (w tym organiczne uszkodzenie nerwów wzrokowych i siatkówek, jak u mnie). PACJENT RODZI SIĘ JUŻ Z TYM DEFEKTEM (nasilenie różnego stopnia). W CIĄGU LAT PACJENTA, DODATKOWO - MOŻE WYSTĄPIĆ TO, O CZYM WYŻEJ LEKARZ SIĘ WYPOWIADA, tzn. MOGĄ WYSTĄPIĆ (nałożyć się) ZMIANY MIAŻDŻYCOWE W OBRĘBIE CENTRALNEGO UKŁADU NERWOWEGO (najczęściej z przyczyn nadciśnienia).

Ślepota wzrokowo-korowa:
Napisałem, że polega to na wyrobieniu własnej intuicji. Profesor Włodzisław Duch, ujmuje to tak:
"Ślepowidzenie (blindsight) - uszkodzenie kory lub promienistości wzrokowej.
Szczątkowe widzenie bez wrażeń wzrokowych, zaobserwowano początkowo u małp, później u ludzi.
Zdolność lokalizacji miejsca, ruchu, kształtu a nawet koloru, chociaż badani "nic nie widzą" tylko zgadują.
Informacja dociera przez wzgórze (LGN) i wzgórek wzrokowy do wyższych pięter układu wzrokowego i płata ciemieniowego.
W miarę treningu pacjenci nabierają wprawy w "wyczuwaniu" widoku. "
Źródło: http://www.fizyka.umk.pl/.../kog-m/03-w.htm

Tematyka FAS/FAE, to również i ten temat. Wiele Osób z FAS/FAE zmaga się z tego typu dysfunkcją. Wielu specjalistów nie orientuje się w tym temacie, a co dopiero dokuczające społeczeństwo.

Wśród certyfikowanych "kuźniowych" animatorów ruchu społeczno-kulturalnego, jest również Pani Tereska - zupełnie niewidoma. Od lat prowadzi zajęcia dla dzieci z Głębokim Autyzmem i Zespołem Downa. Prowadzi, pisze scenariusze, organizuje. Z Niej również sobie niektórzy robią kpiny i uważają, że udaje, iż nie widzi.

Najwyższe Władze Polskiego Związku Niewidomych w Warszawie - problem rozumieją i są obeznani w różnego rodzaju dysfunkcjach wzrokowych. Tych neurologiczno-okulistycznych (jak w moim przypadku), również.
Bardzo ucieszyła mnie ostatnio ofiarowana pomoc w formie urządzenia, do którego można wgrać książki (po czym odczytuje) - Victor Reader Stream. Otrzymali Victora "Kuźniacy" całkowicie niewidomi (10 Osób, w tym i ja). Bardzo mi się przyda podczas kontynuowania dalszej edukacji, bowiem mogę czytać, ale polega to na składaniu literek niczym u dziecka w pierwszej klasie (do tego oczopląs). Bardzo mi się przyda, bardzo :)

Echhh, to społeczeństwo i niezorientowani w temacie specjaliści ...
W telewizji ostatnio wysłuchałem wypowiedź pewnego neurologa na temat Pacjentów, którzy mają zaburzenia ruchu (chodu) i skarżą się, że społeczeństwo odbiera Ich jako "mocno trinkowych". Lekarz neurolog radzi, by chodzili z laską - wtedy fakt dziwnego poruszania się będzie bardziej zrozumiały dla dokuczników.
Mnie kiedyś też podejrzewano o "trinkowanie" - po chodzie i ciągle błędnych oczach. Nikomu nie przyszło do głowy, że mam takie zaburzenia organiczne jakie mam.
Rodzice/Opiekunowie/Terapeuci Osób z FAS/FAE powinni i o tym pomyśleć - na jakie przykrości ze strony dokuczników, Osoby z bardziej zaawansowanym FAS są narażone.
Edukować, tłumaczyć, wyjaśniać - nigdy nie pozostawiać "samemu sobie".

Olka - 2008-04-21, 14:14

To cud, że tu trafiłam. Własnie odwiedziła nas moja teteściowa i opowiedziała o programie telewizyjnym w którym poruszono problematykę FAS. Powiedziała, że te dzieci mają podobne kłopoty jak dwie moje pociechy.Zaczęłam szukać. Jestem zastępczą mamą dwóch sióstr i nie wiedziałam, skąd te problemy, dlaczego nie jestem w stanie im pomóc. Dziewczynki mieszkają u mnie już prawie dwa lata. Obecnie starsza, Ola, ma 9 a młodsza Paulinka 7 lat. W ciagu tego krótkiego czasu podjełam ich leczenie w poradni okulistycznej, neurologicznej, urologicznej i psycholgiczno-pedagogicznej. Nikt nam do tej pory nie pomógł w takim stopniu, aby dziewczynkom żyło sie lepiej.
Zauważyłam, że coraz częściej mam w stosunku do małych negatywne uczucia, frustruję się. Ich zachowanie powoduje coraz gorsze relacje dziewczynek z dwójką moich osobistych dzieci. Mąż traci cierpliwość. Wstyd się przyznać, jestem poedagogiem specjalnym. Jeszcze większy wstyd - wiedziałam, że zespół FAS istnieje, ale objawy były mi zupełnie obce. Może straciłam te dwa lata????
Moja Ola została z powodu istotnie obniżonego IQ i wady wzroku (8 dioptrii) odroczona od obowiazku szkolnego, teraz jest uczennicą klasy pierwszej, a ja PEDAGOG SPECJALNY nie potrafie jej pomóc. Nauczyła się czytać, ale nie rozumie tekstu. Nauczyła się dodawać i odejmować, ale nie potrafi logicznie wyjaśnić tego, co robi.
Paulinka jest obecnie leczona lekami przeciwpadaczkowymi - podejżenie epilepsji typu skroniowego....miała akcje odlotowe. Nie wiedziała gdzie jest, traciła orientację w przestrzeni, miała napady lękowe, była agresywna. Jest nadpobudliwa psychoruchowo, rozhwiana emocjonalnie. Długotrwała terapia nie przyniosła efektów. ma również obnizony iloraz intelektualny, ubogi słownik, brak logicznego myslenia, wadę wzroku (4 dioptrie)
Dziewczynki prawie 4 lata temu zostały odebrane matce z jakiejś pijackiej meliny, doświadczyły przemocy, były odrzucone przez matkę, ojca, poprzednią rodzinę zastepczą, wychowawców w domu dziecka. Obie moczą się w nocy. Obie je kocham dziwną, smutną miłością zrezygnowanej matki, która nie potrafi dać im tego, czego potrzebują, radosci życia...
Przeczytałam Forum, przeczytałam posty pana Marka, światełko w tunelu. Dziękuję Panu. Mam nadzieję, że uda mi się skontaktować z jakąś poradnią w moim województwie diagnozującą FAS. Może wreszcie znajdę chociaż jedną osobę, która poważnie i globalnie zajmie się zdiagnozowaniem moich dzieci. Chyba będę stałym gosciem Waszego Forum :* :*

Gość - 2008-04-21, 16:29

Wiem co czujesz, ta bezradność i ciągłe poczucie winy zabija. Byłam w podobnej sytuacji, jeździłam od lekarza do lekarza i nikomu do głowy nie przyszło, że to FAS. Też jestem pedagogiem i byłam załamana, że nie mogę nauczyć mojego dziecka tabliczki mnożenia, części mowy, ortografii. a iloraz inteligencji w normie, wiec wszyscy oczekiwali, że mała będzie sie dobrze uczyła, tym bardziej, że ja jej powinnam pomóc. Nasza szarpanina trwała o wiele dłużej. I potem był Sierczynek, fachowcy PRAWDZIWI, diagnoza i ...olśnienie. Nie nastąpił cud, ale moje myślenie zmienilo sie diametralnie, wiem czego mogę wymagać od mojego dziecka, czytam, pytam i czuję, że jestem silna. Poradnia PP również jest nam bardzo przychylna - mała dostała kwit, który obliguje nauczycieli do bardzo indywidualnego traktowania jej - i jest to w szkole respektowane. Zachowanie w domu, również poprawiło się, a jeśli zdarzają się katastrofy to ja potrafię już racjonalnie nad nimi panować i nie jest to dla mnie traumą trwajaca kilka dni. :bojesie: A jeśli nie radzę sobie, włażę na forum i pytam. Tu są Dobre Duszki ( Agafia, Małgosia, Marek - to o Was), które o fas wiedzą wszystko.... :* Pytaj i działaj...A dzieci biologiczne...to trudny temat. Sądzę, że każdy dom ma swój klimat i do tych spraw trzeba podejść bardzo indywidualnie. Moje są dużo starsze, najmłodszy syn dorasta, staje sie coraz bardziej tolerancyjny i choć różnica wieku jest niewielka traktuje ją jak dużo młodszą siostrę. Czasami się kłócą.. :boks: ale moje biologiczne dzieci też czasami popadały w konflikty. :kijem: Pozdrawiam i życzę wytrwałości :glaszcze:
Gośka - 2008-04-21, 16:32

To nie żaden gość, tylko ja Gośka :blondi:
agafia - 2008-04-21, 16:38

A ja myślałam, że Szpieg z Krainy Deszczowców.....

Olka odezwij się do mnie, powalczymy z tematem, ja teraz mam wiatr w żaglach (cokolwiek to znaczy) :)

Olka - 2008-04-21, 17:28

Dziękuję Wam, mam nadzieje, że przepracuje jakoś temat FAS, wybaczę sobie brak cierpliwości i poczucie rozczarowania (pewnie zaraz dostanę po łbie, ale piszę szczerze, co czuję). Myslałam, że mam niezwykłe predyspozycje, kupę ciepła i zrozumienia w sobie...i oczywiscie wszelkie predyspozycje ku temu, żeby "wyleczyć" moje dziewczynki z tego, co dał im los w prezencie. To dziwne, pracuje z dziećmi głęboko upośledzonymi umysłowo, z MPD, ciężka praca, małe efekty...czasem całymi latami żadne, a tu frustracja po ledwie dwóch latach...
Ciekawe, czy moje podejżenie FAS ma jakiekolwiek podstawy....

Gośka - 2008-04-21, 17:36

Zdiagnozuj dzieci i wtedy będziesz miała jasność. Zobaczysz, pomożesz i im i sobie.
Marek - 2008-04-21, 17:36

Witam, Pani Olu :)
Dziękuję za miłe słowa skierowane, ku mnie :) Moje posty, a przede wszystkim wpisy w blogu mogą przerażać, bowiem ujawniają prawdę, którą niektórzy usilnie starają się zatuszować. Ta prawda o FAS/FAE (w tym i Autyzmu) jest to jedyna droga do zrozumienia tematu - przez wszystkich. Czasem słowa mocne, odbierane jako obraza, bo "jak można wytykać cokolwiek specjalistom". Jako dziecko, czy też nastolatek nie miałem możliwości opowiedzenia o tym wszystkim, lecz obiecałem sobie kiedyś, że zrobię wszystko, by się porozumieć. Nadszedł ten czas.
Proszę się nie obwiniać i nie zawstydzać za to, iż jako pedagog specjalny - nie potrafi Pani jeszcze w tej chwili zrozumieć i pomóc Oli i Paulince. Znalazła się Pani w bardzo podobnej sytuacji jak moja Mama, która również jest pedagogiem. Przez niezrozumienie tematyki, długie lata cierpiałem przez moją Mamą, choć starała się pomóc wszelkimi siłami. Nie wiedziała jednak, iż takim Osobom jak ja, jak Pani Ola i Paulinka (tysiące innych dzieci), należy pomagać innymi metodami. Takimi, które są wręcz ewemenentem w terapii innych zaburzeń i schorzeń. Rodzi się wielka potrzeba edukacji przede wszystkim specjalistów, pedagogów, psychologów i lekarzy. Od tego należy zacząć. Krok pierwszy - zrozumienie przez Nich tematyki. Obecnie jest mało w Polsce placówek, które skupiają doświadczonych w tej dziedzinie specjalistów. A pierwsza diagnostyka powinna być już jako "susp." rozpoznawana W KAŻDYM gabinecie lekarskim placówek medycznych i psychologiczno-pedagogicznych. Tak, od tego należy zacząć. Już się rozpoczęła edukacja dzięki takim specjalistom jak nasza Pani Małgosia Klecka (szefowa tego Forum :brawo: ).
Ta edukacja i uświadamianie jest bardzo ważne, chociażby z tego powodu, że przez niezrozumienie i nieumiejętność niesienia pomocy FASolkom - nasza choroba postępuje. Niewyedukowani specjaliści nawet są nieświadomi tego, że pogłębiają naszą chorobę, chociażby przez niepoważne nas traktowanie. FASolkowe zaburzenia, to statyczna encefalopatia, lecz przez nasze frustracje i żale - choroba postępuje. A nie musi.
Jestem już dorosłym FASolkiem i będę przekazywać wszystko to, na co należałoby zwrócić uwagę i zastanowić się nad rozwiązaniem.
Z ostatnich moich doświadczeń wynika, że FASolki i te małe i te duże - powinny być jak najbliżej swego elitarnego kręgu, tzn. wśród specjalistów obeznanych z tematyką oraz wspólnie ze sobą. Wypuszczenie FASolka "w Świat" jest bardzo ryzykowne, bowiem a i owszem są Ci, którzy starają się pomóc i pomagają, ALE przy okazji popełniają szereg błędów, które FASolka przerażają. Główna przyczyna tkwi w tym, że Ci, którzy chcą pomóc stosują metody, którymi obejmuje się inne zaburzenia. Przykładowo: "Pomagam, jestem przy tobie i musi nadejść pora, by cię ZOSTAWIĆ". No właśnie - zostawić. W FASolkowym (a zarazem Autystycznym jakże często) Świecie - to nie przejdzie. Ci, co starają się pomóc (niewyedukowani co do FASolkowego podejścia), nie biorą pod uwagę wielu istotnych spraw, zaburzeń i usilnie starają się aż zanadto zgnieść i zdusić. Przykład: FASolki (w tym FASolki autystyczne), do nauki rozumienia potrzebują dotyku. Jest w różny sposób odbierane, najczęściej jako coś, co trzeba natychmiast zniwelować. Niwelują więc to, co do naszego rozwoju jest bardzo potrzebne.
19-go kwietnia (przedwczoraj) uczestniczyłem w konferencji metodyczno naukowej skierowanej do nauczycieli, pedagogów, terapeutów i psychologów. Integracja przez sztukę. Konferencja połączona była z warsztatmi tanecznymi, plastycznymi i teatralnymi. Przepięknie prowadzona przez doświadczonych specjalistów, którzy tematykę dotyku w terapii również poruszyli :) Tego typu drobnostki jak się okazuje, są najistotniejsze w terapii :)
Co ja tam robiłem? Lubię uczestniczyć w tego typu konferencjach z paru powodów. Przede wszystkim muszę wyzbyć się psychicznego szoku, po tym jak będąc dzieckiem i nastolatkiem byłem traktowany przez nauczycieli. Ulgę mi przynosi to w tej chwili, jak teraz podejmowane są działania ku edukacji specjalistów, by już nikt z Nich przez swą niewiedzę nie skrzywdził FASolka (FASolka autystycznego). Nabieram zaufania. Innym powodem jest wystawienie siebie samego na próbę poradzenia sobie w społeczeństwie, bowiem mam w planach dalszą edukację. Jeszcze innym powodem są ludzie, którzy starają się mi pomóc, ale popełniają szereg błędów. Na tej konferencji towarzyszyły mi 2 Osoby, które mam nadzieję - zrozumiały, w czym się same gubią i przez to zadają mi ból i zadają rany całkiem nieświadomie (jedna z nich, to nauczycielka). Jest to ważne dla mnie, bowiem Osoby te zaangażowały się w niesieniu pomocy na "Kuźni", teraz w programach organizowanych przez KCKN.
Zrozumiały chyba wiele po uczestnictwie w tej konferencji, pomimo, że nie była typową dla tematyki FAS/FAE (Autyzmu, spektrum). Była jednak ta konferencja poświęcona Osobom niepełnosprawnym.
Zrozumiały i ........
chyba się zawstydziły, bo jakoś tak rozluźniły od tej pory kontakty ze mną.
Jest to jednak mniej bolesne aniżeli to, do jakich metod wobec mnie się uciekały. Zobaczymy co będzie dalej. W KCKN-ie jest Osoba, która rozumie FASolkowy, autystyczny problem i teraz na przyszłych wyjazdach mnie "przejmie" i przynajmniej Ona nie będzie pozostawiać samego w różnych sytuacjach, w których nie mogę sobie poradzić. Tamte uważają, że posiadam na tyle mądrości i inteligencji, że dam radę ze wszystkim - a nie jest tak, tu się bardzo pomyliły.
Pani Olu, tak o sobie piszę, ale proszę mi wierzyć, że dotyczy to całej rzeszy FASolek (FASolek autystycznych).
Pani Córki potrzebują czasu, tak jak ja potrzebowałem. Do teraz tak mam, że czytam tekst i nie rozumiem o czym czytam. Dopiero po powtórzeniu (czasem parokrotnym), zaskakuję i rozumiem. Proszę się nie martwić, my mamy inne sposoby na naukę, chcemy tylko, by nam na to pozwolono i akceptowano. By zaakceptowano, że później dojrzewamy i później rozwijamy nasz intelekt. Postępy dla nas wszystkich będą bardziej znaczne jeżeli my FASolki znajdziemy się wśród tych, którzy rozumieją nasze problemy. Przy takich jest nam łatwiej się edukować i wiemy, że przy takich nasza choroba nie będzie postępować.
A moja Mama? Ona też potrzebowała czasu, by to wszystko zrozumieć. Zrozumiała również przez swoje obecnie dolegliwości starszej Pani. My FASolki zmagamy się z takimi problemami od urodzenia. Jeszcze nigdy tak dobrze nie układały mi się relacje z Mamą jak teraz :)
Walczyć chce każdy z nas FASolek i się bardzo starać, ale jak tu się starać, gdy Ci najważniejsi dla nas - lekarze, nauczyciele, psycholodzy - stanowią zagrożenie przez niezrozumienie i przy tym złe nas traktowanie. Mówią do nas takimi zdaniami, że jesteśmy jeszcze gorszymi potem "cymbałami".
Moje słowa nie powinny nikogo obrażać, ktoś to w końcu musiał powiedzieć.

Olka - 2008-04-22, 00:31

Panie Marku, bardzo Panu dziękuję. Odrabiałam dzisiaj z Olą lekcje i zauważyłam coś, co idealnie pasuje do Pana słów. Ola uczy się dodawać i odejmować dopełniajac do pełnej dziesiatki...pracujemy nad tątechnika drugi tydzień, bez liczmanów nie jesteśmy w stanie się obyć. Kolejne przykłady, kolejne słupki, przepracowane wszystkie mozliwe warianty dodawania i odemowania w zakresie 20 po nie wiem już nawet ile razy. Dzisiaj cierpliwie, bez złości, bez podnoszenia głosu, bez dziecka i mojego stresu. Dziękuję Panu. Po dwuch godzinach daje spokój, wystarczy. Nie zrozumiała, widzę. Jeszcze będziemy ćwiczyć. Ola przyszła do mnie za kilka minut, uśmiechnęła się i wyrecytowała bezbłednie czterowersowy wierszyk przygotowywany od kilku dni na wystepy.... Jakim cudem? Nie powtarzałysmy go po południu....i nie umiała go ni w ząb. Po tym trudnym dniu wreszcie i ja pójdę odpocząć.
Jeszcze raz przesyłam wyrazy wdzięczności Panu, Pani Gosi, Pani Agafie, przepraszam mogę odmienić??? więc odmieniam wymieniam, i bardzo dziękuję :kwiatek:

Marek - 2008-04-22, 11:26

Pani Olu, cieszę się z najdrobniejszych sukcesów Pani Córek, z najdrobniejszych uśmiechów szczęścia wszystkich Rodziców i FASolek :) Ta droga edukacji będzie długa, ale proszę się nie zrażać i zawsze mieć na uwadze coś, co stale powinno się mieć "na pierwszym" planie. Otóż od najwcześniejszych lat FASolka, należy dążyć do wszczepienia Mu prostych metod nauki rzeczy najważniejszych, takich którymi będzie w życiu się posługiwać, bo będzie to niezbędnym. Nawet zdrowi ludzie uważają, że w Szkołach, na Uczelniach uczą wielu rzeczy niepotrzebnych przeciążając mózg. Nawet zdrowy człowiek nie jest w stanie spamiętać tego wszystkiego. Przykładowo w USA, odchodzi się od tych zbytnich obciążeń i stosuje się to, co doprawdy istotne będzie w życiu i pracy zawodowej człowieka. Do tego przyjazne, wręcz przyjacielskie podejście nauczycieli, wykładowców akademickich - cudowne :) W Polsce jeszcze utrzymuje się sztywność i dystanse. Dlatego też cały czas powtarzam, że "chcę się przyjaźnić, a nie być traktowanym tylko jako obiekt".
Pani Olu, niech się Pani nie martwi :) FASolkowemu dziecku należy (jak wyżej pisałem), podać to, co najważniejsze. Wiem, że nie jest to proste, bowiem FASolek zaskoczy nawet po długim czasie "o co chodzi w danej nauce czegoś tam". Najlepszą metodą jest zabawa :) Nam nie wystarczą słowne reguły. To za mało, my tego nie rozumiemy, nie potrafimy w mózgu sobie wyobrazić, co się nam chce usilnie przekazać. Potrzebujemy do tych słownych reguł podparcia obrazkowego (przy czym mamy kłopoty wzrokowo-korowe/ślepota korowa, więc też trzeba umiejętnie nam te podpórki obrazkowe przedstawiać. Dlatego też mówiąc/pisząc o dysfunkcji wzroku FASolek - należy jasno określić CO TO ZA DYSFUNKCJA I NA CZYM POLEGA, bo społeczeństwo dysfunkcję wzroku kojarzy bardzo w wąskim zakresie wiedzy i nie rozumie, no bo jak to może być, że raz widzi coś tam, a raz w ogóle nie widzi. Symuluje. No i tu rodzą się następne problemy i żal niezrozumienia dla FASolka, autystycznego FASolka. Rodzice też cali skołowani, bo nie rozumieją). W przekazie takim (nauczaniu), potrzebujemy do tego odpowiedniego tempa (zwolnionego dla nas). No i bez krzyków, denerwowania się, bo takie podejście tym bardziej nas zniechęca. A chodzi o to przecież, byśmy polubili naukę. Tak jak ja polubiłem :) Do dzisiaj nie potrafię tabliczki mnożenia, ALE z matematycznych działań nauczyłem się tego wszystkiego, co w dorosłym życiu przydaje mi się i pozwala na samodzielne życie. Przykładowo: rozliczenie podatku PIT. Sam to robię. W odpowiednich dla mnie warunkach jestem w stanie dużo zrobić i wykazać się dużą wiedzą. W warunkach pełnych rozpraszaczy - nie ruszę z niczym i przepraszam, ale można powiedzieć wtedy: "co za debilny człowiek".
FASolki nie zrozumieją tego, co jest przekazywane w Szkołach. Nie dla nas bowiem te metody (zbyt szybkie, a do tego w sumie każdy z nas ma zaburzenia wzrokowo-korowe i procesów poznawczych). Nie świadczy to, że jesteśmy debilami, doprawdy.
FASolki, które mają zastępczych/adopcyjnych Rodziców (jak ja, czy Pani Córki), są w dużo lepszej sytuacji, bowiem to czego nie nauczymy się w Szkole - nauczycie nas WY :)
Nasze zdegenerowane struktury mózgowe potrzebują ciszy i spokoju, bardzo wolnego przetwarzania wszystkiego. Nie wolno nas popędzać w niczym. Bez tego, nie będziemy w stanie stać się samodzielnymi jako już Osoby dorosłe. I tak jako dorośli, potrzebujemy wsparcia w wielu sprawach, dlatego zaznaczam, że takich jak my FASolki - nie można pozostawiać samych (powyższy mój post). Pomimo, że komuś może się wydawać, iż posiadamy niezwykłą mądrość i inteligencję.
Gdy ktoś jest bez nogi (nóg), bez ręki (rąk), jest to dla wszystkich zrozumiałe. Zrozumiałymi stają się problemy takich Osób. Chciałbym, by neurologiczne dysfunkcje mózgu (zmora FASolek, autystycznych FASolek), były bardziej poruszane w edukacji nauczycieli, pedagogów, psychologów i lekarzy. Dlatego też pod tym kątem prowadzę swój blog. Chciałbym, by do uświadomienia pojawiło się więcej emisji filmów popularno-naukowych, takich np. jak np. serial pt. "1300 gram", emitowany w każdy wtorek w Polsacie (godz. 23:40 czy 23:50).
Prowadząc kampanie dotyczącą FAS/FAE (w tym Autyzmu, bo to połączony temat) - temat mózgu i jego dysfunkcji jest tematem przewodnim i podstawowym. Może i ta tematyka przeraża, ALE bez zrozumienia tego - nie będzie POROZUMIENIA i chęci FASolek do walki z tym, z czym musimy się zmagać od najmłodszych lat naszego życia. No tak mamy i chcemy być zrozumiani i odpowiednio traktowani :)
Możemy się nauczyć dużo, bardzo dużo :) A przyszłe życie, przyszła praca zawodowa każdego z nas - to doprawdy nie polega na tym, by wbijać do głowy multum szkolnych książek. Prawdę powiedziawszy tacy jak FASolki (autystyczne FASolki), rozumieją bardziej aniżeli nie jeden zdrowy. Rozumiemy, pomimo, że mamy takie kłopoty z pamięcią. Inni też zapominają, ale mało rozumieją i nie radzą sobie z innych przyczyn (ileż to razy np. mówi się, że w jakimś tam Urzędzie obsłużyła nas niekompetentna urzędniczka, która pogmatwała komuś życie, bo za bardzo nie zna się na przepisach). FASolki z racji zaburzeń poznawczych (pamięci), również nie będą pamiętać, ALE na tyle rozumieją dany temat i powagę jakiejś sytuacji, że dołożą starań, by Ich praca miała "ręce i nogi", pomimo, że może być to w czasie nieco wydłużone i kogoś może to złościć. Głowa do góry, Pani Olu :)

Bardzo też chciałbym, by wreszcie obalono ten stereotyp, w którym wszystkie FASolki wpakowano w naukowych publikacjach, do jednego wora. Opisuje się, że to ludzie źli, wręcz społecznie zagrażający i takie tam bzdury. Są i tacy, oczywiście, ale to te FASolki, które przez lata byli niezrozumiani, źle traktowani przez samych nauczycieli, psychologów, pedagogów i lekarzy i swą agresją okazują nic innego jak bunt. Trudno potem resocjalizować takich. FASolki, które trafiły do dobrych domów i mają wspaniałe wzorce (choć różnie to bywa), nie zasługują na miano aspołecznych. Z góry przyszywa się takim FASolkom łatki, które powinny być przytwierdzone nie takiemu FASolkowi, lecz w dużej mierze reszcie społeczeństwa. Obalić stereotypy, które (no znów muszę to napisać), sami naukowcy nadali.

Gość - 2008-04-22, 18:26

Panie Marku
Te metody, o których Pan pisze (cisza, spokój, czas, ograniczenie bodźców) przepracowałam wraz z moją osobistą córką, która ma problemy z koncentracją uwagi, podobne do tych, które prezentują dzieci z ADHD. Moja córka to taki typ mimozy, błądzi myślami daleko i nawet mucha w pokoju ją rozprasza.
Ciekawe dla mnie jest to, że dwie moje "cudze" córeczki mają zupełnie inne problemy, chociaż wszystkie z "beczki" FAS. Starsza najchętniej godzinami oglądałaby bajki i nic nie jest w stanie jej od nich oderwać...nawet potrzeby fizjologiczne. Paulinka nie jest w stanie ogladać bajki przez 10 minut, wszystko ją nudzi. Ale kiedy czytam im na dobranoc, to Paulina potrafi odpowiedzieć na pytania dotyczące czytanego tekstu, mimo, że wierciła sie i gadała do siebie w trakcie. Ola pieknie rysuje i uwielbia to robić. Kiedy zajmie się jakąś lubianą czynnością, ta całkowicie ja pochłania, jest przy tym drobiazgowa i bardzo staranna, ale "zrywa wówczas kontakt z rzeczywistością". Jej siostra marudzi, że chce mi pomagać, prosi, żebym ja nauczyła, po czym nową umiejętność wykorzystuje przez dosłownie minutę, bo pojawiają się juz na horyzoncie inne "atrakcje" - zauważy, że przyszedł kot, że ktoś idzie przez podwórko, że pies sąsiadów szczeka, wykonując przy tym niezliczoną ilość ruchów. Mimo doskonałej koncentracji pamięć operacyjna Oli jest ewidentnie zaburzona, a Pauliny wydaje się być na poziomie niemal przeciętnym. Ale to Paulinka ma cechy fizjonomii świadczace o FAS. Dwie zupełnie różne dziewczynki. Siostry.
Nie mogę się już doczekać diagnozy. Prosiłam już Panią Małgorzatę o ankietę i pojadę z małymi gdzie tylko bedzie trzeba, żeby wykluczyć lub potwierdzic moje obawy. I zacząć efektywną pracę. Pozdrawiam serdecznie
A co do tych "złych ludzi" z FAS... ciekawe czy w populacji osób, które w swoim życiu doswiadczyły odrzucenia, napiętnowania i braku tolerancji w swoim środowisku, a nie są FASolkami, odsetek osób aspołecznych jest niższy... Przypuszczam, że to nie w FAS leży przyczyna tego typu problemów , lecz w złych emocjach, jakie towarzyszą niezrozumieniu i odrzuceniu.

Olka - 2008-04-22, 18:26

Olka, nie gość :kwiatek:
Gość - 2008-04-25, 12:46

Nieładnie to wygląda jak tak namolnie piszę raz za razem i to w tym samym wątku, ale trudno :)
Jest koniec kwietnia i może powinnam podzielić się informacją z tymi z Państwa, którzy o tym nie wiedzą, że w szkołach specjalnych możecie Państwo uzyskać pomoc dla swoich dzieci w ramach "wczesnego wspierania rozwoju". Objęte są tą terapią dzieci w wieku od 3 do 7 lat - dopóki nie podejmą nauki w szkole, niekoniecznie upośledzone umysłowo. Do tego typu zajęć kieruje właściwa dla miejsca zamieszkania dziecka poradnia psychologiczno-pedagogiczna.
Zajęcia odbywają się indywidualnie, raz w tygodniu, przez godzinę. W zależności od możliwości placówki, może prowadzić je pedagog specjalny, psycholog, lub inny fachowiec, np. logopeda czy rehabilitant, o ile jest to wskazane z punktu widzenia potrzeb rozwojowych dziecka.
W mojej placówce prowadzimy tego typu zajęcia dla dziesięciorga dzieci, czworo z nich ma znacznie obniżony iloraz inteligencji. Proszę mi wierzyć, że im wcześniej podejmie się działania, lepsze przyniosą efekty.
Jedyne, co może martwić, to fakt, że tylko jedna godzina tygodniowo przysługuje w ramach "wczesnego wspierania rozwoju". Zawsze jednak jest to okazja do uzyskania wskazówek i pomocy ze strony osób na co dzień pracujących z dziećmi rozwijającymi się dysharmonijnie, czy sprawiającymi trudności wychowawcze.

W związku z tym, że formalności jak to zwykle u nas bywa, trwają (ok 2 miesięcy), warto już teraz umawiać się na badania w poradni psychologiczno-pedagogicznej, aby od poczatku nowego roku szkolnego dziecko mogło skorzystać z takiego wsparcia.

Olka - 2008-04-25, 12:50

I znowu potraktowano mnie jak gościa, a ja tu się już czuję stałym bywalcem :)
W razie pytań dotyczących "wczesnego wspierania rozwoju, proszę kontaktować się na forum lub mailem :)

Marek - 2008-04-25, 14:22

To bardzo ciekawe i pomocne, pomimo, że to tylko 1 godzina tygodniowo dla dzieciaków. Pewno wiele Matek nie wie o tej informacji, którą Pani Olu podaje. Oj, rozgłośnia "Wolna Europa", by się przydała :-D
Sara212 - 2021-06-15, 14:02

Dla osób już bardziej doświadczonych, które już posiadają kwalifikacje zawodowe polecam uprawnienia budowlane wiadomo by je posiadać należy mieć pozytywny wynik egzaminu zdawanego. Nie jest łatwy ale można go znać jeśli będziecie ćwiczyć na specjalnych programach do egzaminów.
Freda - 2021-09-26, 11:45

Chciałbym Wam polecić stronę https://www.rekrutacja-do...esty do policji , na której znajdziecie wszelkie informacje związane z egzaminami do policji . Na stronie możecie pobrać pytania przygotowane przez WSPol z opracowaniem, co ułatwi Wam zaliczenie testu.

Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group